Jerzy Tadeusz Mróz, Z cyklu "Miejsca" 03

czwartek, 20 czerwca 2013

Wpis mający na celu reklamę i promocję obuwia.. wszelkiego. Tak właściwie to moich nowych sandałów.


Oto mój najnowszy zakup. Jest on dość nietypowy, dlatego, że zarówno moja szafa jak i obuwie były dotychczas utrzymane w kolorystyce dość ciemnej, wręcz czarnej. Jeśli nie ćwieki, to koronka, jeśli nie słupek to płaskie, jeśli nie jazzówki to japonki, jeśli nie elegancko to chociaż oryginalnie.

Nie wiem czy to jeden z dyskretnych objawów dojrzewania do myśli o nieuchronnym zbliżaniu się 30stych urodzin (które zaczęło ostatnio majaczyć na moim dwudziestokilkuletnim horyzoncie), czy następstwo kremowego nastroju, którego doświadczyłam po porannych zajęciach jogi, ale kupiłam obuwie dla siebie nietypowe. Jak widać na załączonym obrazku cieliste, nieformalne, na codzień, ale bez wszelkich udziwnień, na koturnie (ja na koturnie?), espadrylowate nieespadryle.
Tak teraz mi przyszło do głowy, że opiekowałam się ostatnio córeczką mojej przyjaciółki. 5 letnia, rezolutna, słodka dziewczyna, dla której jestem ciocią, więc może zakarbowałam sobie tę rolę cioci zbyt trwale i kupiłam obuwnicze odzwierciedlenie tego słowa?
Tak mi się mój nowy zakup kojarzy, pół żartem, pół serio, ale jestem w nim zakochana.
Są niezwykle wygodne, mięciutkie, dobrze wykonane, z mięciutkiej skórki, dodają mi kilku niezbędnych centymetrów, by nazywać się kobietą średniego wzrostu, no i przede wszystkim pasują mi do tej części garderoby, do której nie mogłam dobrać żadnych innych butów.
Jeśli miałyby być kolorem, to określiłabym je jako szare. Uwielbiam szarości. Zwłaszcza ostatnio.

Fotograf ze mnie marny, ale w czasie, gdy próbowałam zrobić sobie w nowych butach zdjęcie, odkryłam interesujące ujęcie, które nazwę artystycznym. Oto kilka przykładów:



 
Oto zaś dowód na to, że to ja jestem światłem:

  (nieudane zdjęcie tylko potwierdza boskość mojej osoby, będąc ze mną w oczywistym kontraście)

A tutaj za te wszystkie bluźnierstwa, od których mógłby mi kiedyś skołowacieć język (stukające w klawiaturę palce?), ja, zdekapitowana:


4 komentarze:

  1. jakie zgrabne nogi!
    ja sama równiez poszukuje jakichś sandałów dla siebie, na razie bezskutecznie, potrzebę mi są jakieś sezonówki, dalekie również od moich ekscentrycznych upodobań co do obuwia (w sensie, aby na tym dało się chodzić dłużej , niż godzinę i nie tylko po gładkim asfalcie ;P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      Miałam ten sam problem i udało mi się go rozwiązać w ww sposób ;D

      Usuń
  2. Nie ma takich sandałów na świecie, których nie udałoby mi się zamordować :D Takie jasne idą pierwsze na rzeź :D W ogóle kto wymyślił słowo "sandał"? Paskudne jest, a buty tego rodzaju powinny być delikatne, wdzięczne albo chociaż wyluzowane, a nie taki "sandał" - skandal! :D

    Swoją drogą, jest na fejsie taki profil/fanpejdź - "mam kolana" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja byłam przekonana, że absyntowe wróżki unoszą się kilka cali nad ziemią i nie potrzebują nawet butów, do chodzenia, bo ich stópki muskają tylko od czasu do czasu podłoże.
      A tu proszę, absynt z tupnięciem! :D

      Usuń