Jerzy Tadeusz Mróz, Z cyklu "Miejsca" 03

niedziela, 21 lipca 2013

Zwykły post

Tak się tylko przypominam, że żyję. Właściwie to przypominam się sobie samej. Bardzo zmitrężyłam ostatnimi czasy, dwa miesiące przepłynęły przez palce i z ręką na sercu stwierdzam, że na pewno nie były to moje palce; przecież bym zauważyła!

Dziś naszła mnie myśl, że strasznie się zrobiłam tendencyjna. Moje wakacje spędzę wraz z lubym połowicznie nad morzem i w górach. Kilka dni wdychania jodu dla alergika takiego jak ja, to stanowczo za mało jak na jeden rok. Góry zaś by pamiętać cały czas o drodze. Nie szczyty, tylko droga.
Plany zatem wyjątkowo niewyjątkowe i cieszy mnie to zarazem i smuci.
Żeby być wypoczętą muszę być aktywna, więc dobrze, że chociaż mamy możliwość zaplanować sobie powietrza i strumieni, niedobrze, że na resztę pomysłów i marzeń braknie możliwości.
Równoważąc jodowe zdroje przerzuciłam się na malarstwo olejne, wyjątkowo smrodliwe w stosunku do pozostałych.

Ale miałam ja o swoich niepokojach związanych z kilkoma poczynionymi przeze mnie wyborami, więc:

a) studia filozoficzne
b) zajęcia jogi
c) wegetarianizm

Spośród wyżej wymienionych, wszystkie podpadają pod wybory, których bym się po sobie nie spodziewała i potwierdzają one prawdziwość stwierdzenia: nigdy nie mów nigdy.
Wyjątkowo mięsożerny fizyk lubujący się w grach zespołowych, ewentualnie sztukach walki postanowił być metafizycznym, zielonym joginem.
I gdzie tu tendencyjność i konsekwencja?
No właśnie pytam się ja, czy aby na pewno, czy może w strachu przed unikaniem wszelkich schematów zapędziłam się w zbytnie przywiązywanie do nich wagi i schematu nigdzie nie ma, a nawet jeśli jest, to jest nieistotny?
Przy silnej potrzebie z zeszłego tygodnia o ponownym zrobieniu sobie dredów powiedziałam, hola! W szarawarach śmigam, muzyka folkowa i etniczna jest mi bliska, wszelkie zioła obce mi nie są, ale no żeby ja? Naprawdę?
Czy ja się aby na pewno poznaję w lustrze?