Jerzy Tadeusz Mróz, Z cyklu "Miejsca" 03

czwartek, 10 października 2013

Życie studenta

Pewnie znacie wszelkie żarciki o studiujących dwa kierunki. Te poniżej może i nie są mojego autorstwa, ale za to są moim udziałem:

 - muszę odwiedzić wydział Fizyki i powiedzieć o moich doświadczeniach w zakresie zagięcia czasoprzestrzeni
 - zaobserwowałam bardzo przykre skutki teleportacji podczas jednej z prób przedostania się z jednej Uczelni na drugą
 - we wtorki nie mam okienek na jedzenie, a w środy, na jedzenie i sen
 - mam całe mnóstwo półtorej godziny czasu w piątki, więc może jakiś dodatkowy fakultet?
 - ciekawe co mówi podręcznik do savoir vivre, kiedy na jedną grupę chcą się przepisać jednocześnie: młoda mama, studiujący dwa kierunki, dojeżdżający z sąsiedniego województwa. Kto komu ustępuje pierwszeństwa?
 - Dzień dobry Panie Dziekanie, czy mógłby Pan podpisać zgodę na cud? Napisałam stosowny wniosek, potrzebuję tylko Pańskiej zgody.. etc

Wszystko rzecz jasna wywróciło się do góry nogami. Kiedy myślałam, że jestem pierwszą studentką na świecie, której nie pokrywają się dwa plany z dwóch różnych Uczelni, oba kierunki postanowiły wprowadzić "kosmetyczne zmiany", które rozwiały moją idyllę zanim się jeszcze zaczęła.
Niemniej jednak, wykorzystując wszelkie znane mi zasoby perswazji, chwytów erystycznych, znajomości, wspierana odrobiną szczęścia, udało mi się zaprowadzić ład w mojej galaktyce.

Jestem zatem całkiem szczęśliwą, całkowicie niewyspaną, wiecznie w biegu, wiecznie zaczytaną studentką dwóch najlepszych na świecie kierunków.. a przynajmniej tych w ścisłej czołówce.
Rzucona w wir pracy, gonitwy, deadlineów, stresu, czuję się w końcu na miejscu.

Obiecałam sobie rozpoczynając blogowanie tutaj, rozkręcić się nieco w tym miejscu, a nawet jeszcze nie rozpakowałam wszystkich kartonów, nie poprzybijałam gwoździ i nie powiesiłam na nich obrazów.
Właściwie to wszędzie jestem takim przeprowadzkowym bytem, koczującym pomiędzy jednym unikiem a drugim, czekającym aż nadarzy się okazja, by się rzucić w inne lokum, inne dziedziny. Stara już i niedołężna, schorowana! A nadal ten króliczek na horyzoncie kusi i wyprowadza w coraz to nowe pola. Obiecywać nie będę, że to blogowe poletko w końcu odchwaszczę, zasieję i podlewać będę, bo będę, tylko nie wiem jeszcze kiedy.
W każdym razie, jestem, żyję, stęskniłam się, czasu!

3 komentarze:

  1. ho, ho, no to wytrwałości życzę i umiejętności takiego zagięcia czasoprzestrzeni by starczyło też czasu na przyjemności. ja tu prowadzę dwa blogi z "tamtego" mini portalu już się wyeksmitowałam za to. ale z okazji nowych zainteresowań edukacyjnych i wzięcia wszelkich możliwych fakultetów też czarno widzę swoją systematykę. byleby się tylko w jakieś poczucie winy nie wtrącić, czy coś z tego powodu.
    no to powodzenia, koleżanko artystko, oby czas nam stał się rozciągliwy jak żelowy wąż :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nosz znowu wpadłam w jakąś rozciągłąś czasoprzestrzenną, z której się tłumaczyć nie ma sensu, bo wstyd :) Dziękuję za wsparcie i ciepłe słowa, życzę Tobie dokładnie tego samego co sobie: wolnego popołudnia, koca, kubka z ulubionym płynem, długich spacerów, możliwości łapania chwil ulotnych, wsparcia, no i szczęścia w tym zatłoczonym spełnianiu się ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja nie widziałam tego posta! Łaj? Chyba dlatego, że poprzedni miał ten sam tytuł^^

    Kochana, doskonale pamiętam kwestię teleportacji, ewentualnie wrzucania swojego awatara w miejsce żywej jaźni na jakiś zajęciach - nieustępliwość wykładowców jakby to ich zajęcia były najważniejsze w świecie i inne takie wspaniałości :D Na szczęście zawsze jakoś się daje radę, jak Polska długa i szeroka wszyscy dwu i więcej-kierunkowcy mają prze...hym...przechlapane^^

    OdpowiedzUsuń